Gdybym musiała zrezygnować z któregoś punktu w apulijskim harmonogramie to padłoby na Lecce. Złożyło się na to kilka przyczyn. Nieprzyjemna, duszna pogoda. Stosunkowo długa jak na ten region Włoch podróż. Stopień zaniedbania – to miasto, gdzie najważniejsze atrakcje są odnowione, ale reszta niszczeje, a okolice poza turystycznym centrum (np. wokół dworca) są zwyczajnie brudne. Jednak najważniejszym czynnikiem byłoby poczucie przesytu.
Lecce określane jest jako „perła baroku” – jak najbardziej zasłużenie. Jednak jest to barok ciężki, bogaty, ozdobny… i monotonny. Pewne motywy, układy lub szczegóły powtarzają się tak często, że podobieństwa przesłaniają różnice. Oczywiście znawca by się z tym nie zgodził, ale przeciętny turysta po zwiedzeniu dwóch-trzech kościołów ma wrażenie artystycznego deja vu.
A oto sakralno-barokowy zawrót głowy a la Lecce, czyli cztery najważniejsze kościoły w mieście: katedra di Santa Maria Assunta, Basilica di Santa Croce, kościół di San Matteo i kościół di Santa Chiara.
..................................................................
................................................
...............................................
................................................
Być może dobrym rozwiązaniem byłoby potraktowanie Lecce jako bazy wypadowej i ostrożniejsze dawkowanie jego uroków... Niestety nie dane mi było wypróbować tej opcji.
A moje ulubione zdjęcia z tego miasta niewiele mają wspólnego z barokiem ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz