Semana Santa czyli Wielki Tydzień w wersji andaluzyjskiej

 

Wielki Tydzień w naszej kulturze powinien być czasem zadumy,  wyciszenia i refleksji. Od radości Niedzieli Palmowej po żałobny nastrój Wielkiego Piątku. Cóż, Andaluzyjczycy mają trochę inne podejście. Ich Święty Tydzień (Semana Santa) - zwłaszcza w Sewilli - to ciąg uroczystych, barwnych procesji, które stały się atrakcją turystyczną. Są okazje do wzruszenia i zadumy, czasem w oczach staną łzy - ale ogólnie dominuje nastrój święta na granicy zabawy.

Głównym punktem uroczystości są procesje, w czasie których członkowie bractw skupionych wokół poszczególnych kościołów przenoszą do katedry (i z powrotem) swoje pasos - gigantyczne platformy z  otoczonymi kultem figurami Maryi i Jezusa. 

1. Przed procesją pasos i regalia wystawione w kościołach - każda znacząca świątynia ma własne ;-)

 
 









2. Procesje mogą trwać kilka godzin i odbywają się także w nocy. Zazwyczaj na trasie gromadzą się tłumy, zwłaszcza na odcinku prowadzącym bezpośrednio do katedry, gdzie miejsce trzeba sobie wykupić. 


  W innych punktach - wszystkie chwyty dozwolone ;-) 


3. Figury, które są częścią pasos, zostają bogato przyozdobione. Pasos przedstawiające Maryję jest zazwyczaj duuużo ważniejsze niż to ze sceną męki Jezusa...








4. Zakapturzeni członkowie bractw - nazarenos - mają swoje stroje, herby i insygnia. Na pierwszy rzut oka kojarzą się z Ku-Klux-Klanem ;-) 





Niektórzy pokonują trasę procesji boso.




5.  W procesji kroczą też penitentes - ci, którzy chcą wyprosić wybaczenie grzechów lub jakąś łaskę. 





6. Gigantyczne i bardzo ciężkie (nawet dwie tony!) pasos przenoszą ci panowie:


Są ukryci pod platformą, nie widzą drogi i muszą zdać się na sygnały przewodnika, co w wąskich, krętych uliczkach jest karkołomnym zadaniem. Jednak funkcja costaleros uchodzi za wielki zaszczyt, zwłaszcza, że każdy nazarenos może pełnić ją tylko raz w życiu.



A jeśli ktoś ma szczęście to podczas procesji może usłyszeć saetę - pieśń wykonywaną przez znajdujących się na trasie śpiewaków, amatorów i zawodowców. 
To naprawdę magiczna chwila...


Coś w rodzaju eksplikacji ;-)

Podobno profesor Henryk Samsonowicz powiedział kiedyś, że "największe odkrycia w naukach humanistycznych wynikają z naszej niewiedzy." 

Podobno, bo  cytat ten znalazłam w zbiorze opowiadań "Szewc z Lichtenrade" autorstwa Andrzeja Pilipiuka, a nie "u źródła". To dowodzi, że niekiedy dowiadujemy się czegoś przypadkiem, niejako na marginesie tego, co robimy. A często wiedza to ważna i głęboka, którą warto przyswoić i zachować w intelektualnym banku, by procentowała przez lata. 

Cóż z tego, skoro Samsonowicz ma całkowitą rację: większość informacji, które do nas trafiają, zostaje szybko zapomnianych, zwłaszcza jeśli nie wiążą się z naszą pracą lub życiem osobistym. Jeśli zetkniemy się z nimi ponownie po kilku latach uznamy je za nowe. No, może będziemy mieli uczucie deja vu...
Jeszcze gorzej wygląda sytuacja z wiedzą, nazwijmy to, zbiorową. Czasem ktoś dokonuje niezwykłego odkrycia lub publikuje przełomową pracę, w której umieszcza cenne, z trudem zdobyte informacje. Ale jeśli nie jest powszechnie znany, jeśli nie zyska rozgłosu i nie znajdzie się na symbolicznej "liście lektur obowiązkowych" dla swojej dziedziny to wkrótce o jego dokonaniach nikt nie będzie pamiętał. I może się zdarzyć, że za kilka lat ktoś inny, na drugim końcu kraju lub świata, zrobi to samo, być może z większym hukiem i powodzeniem. Trudno powiedzieć, kto w takiej sytuacji będzie w gorszej sytuacji... Ten, kto był pierwszy, a teraz patrzy jak ktoś inny jest chwalony za to, co jemu nie dało nic? Czy ten, kto był drugi i już nigdy nie udowodni, że nie popełnił plagiatu i doszedł do wszystkiego sam?

W mojej pracy natykam się wciąż na "nowe" fakty z historii filmu (głównie) polskiego. Czytając, błądząc po sieci, podróżując i słuchając ludzi poznaję coraz to nowe informacje i ciekawostki. Wiele jest godnych zapamiętania.  O wielu już nie pamiętam. Dlatego spróbuję znaleźć tu miejsce dla tych, które chcę zachować i którymi chcę się podzielić z innymi.  




Wszystkie drogi prowadzą do Firy (Santorini cz. 5 - i ostatnia :-)

Z pisaniem o Firze jest pewien problem. Mianowicie pod względem turystycznym to taka większa, mniej skondensowana Oia. Białe domki na zboc...