Kalimera, Oia! (Santorini cz.4)

 

Jak wspomniałam w poprzednim wpisie wielu turystów odwiedza Oię tylko przejazdem, nastawiając się na kilkugodzinny pobyt w tym miejscu, zazwyczaj z finałem w postaci zachodu słońca. Jednak (jak się sama przekonałam) warto zostać tu nieco dłużej i zobaczyć Oię poranną.

Dlaczego?

1. Wschód słońca.

Nie tak popularny jak zachód, ale także piękny. A jeśli zmierzch nie wypadnie spektakularnie, to i piękniejszy. Słońce wynurza się zza zbocza kaldery, stopniowo rozświetlając okolicę. Cicho, spokojnie i delikatnie. Można nie tylko się zachwycić, ale też odprężyć…

i druga strona ;-)



 

2. …ponieważ o świcie nie ma tłumów, 

   które pojawiają się wieczorem. Jednodniowi turyści jeszcze nie zjechali, długoterminowi jeszcze smacznie śpią. Kilka osób w najlepszych punktach widokowych, bez pośpiechu i rywalizacji, z przyjazną atmosferą. Oczywiście im później, tym gorzej, więc warto wykorzystać te wczesne godziny i docenić ich urok.

3

Dodatkowo przed południem można spokojnie pooglądać sklepowe wystawy i różne detale. Co istotne, dostępna jest wówczas zamknięta później część skały, na której znajdują się ruiny bizantyjskiego zamku. To popularny punkt widokowy, jednak teren nie ma właściwie zabezpieczeń i wpuszczanie tam wieczornego tłumu turystów to proszenie się o wypadek.

Zabezpieczenia ;-) 

3.  Cień

Coś, czego na Santorini notorycznie brakuje ze względu na „wysokie” słońce. Dodatkowo Oia usytuowana jest na południowym stoku kaldery. W rezultacie cały dzień dosłownie gotuje się w słońcu… Cały? Nie! Jest krótki poranny okres, kiedy wciąż jeszcze można znaleźć trochę cienia. Warto wtedy wybrać się do zatoki Ammoudi, położonej niemal pod wspomnianym wyżej zamkiem. Znajduje się tam port dla łodzi wycieczkowych na pobliskie wyspy oraz kilka knajpek.

Do zatoki można dostać się albo szosą, albo schodami. Podobno jest ich 252, ale trudno to potwierdzić, bo w Oia schody są wszędzie, więc nie wiadomo, od kiedy liczyć ;-) Wczesną porą znaczną część trasy pokonuje się jeszcze w cieniu. Widoki są piękne, zwłaszcza że zbocza to czerwona skała, kontrastująca zarówno z bielą domów powyżej, jak i z błękitem wody poniżej.



 


Niestety jest też ciemna strona tej atrakcji - osiołki, czyli santoryński odpowiednik koni z Morskiego Oka. Zwierzęta nie tylko pokonują niebezpieczną trasę, ale też spędzają większość dnia w palącym słońcu, bez wody i jedzenia. Na serio nie da się zrobić jakiegoś zadaszenia??? Dodatkowo w Grecji najwyraźniej nie ma przepisów regulujących sprzątanie po zwierzętach. W rezultacie schody są miejscami niemiłosiernie brudne i śmierdzące, do tego stopnia, że trzeba kombinować, by przejść bez wdepnięcia w odchody. Pod tym względem jeszcze gorzej będzie w Firze…

Sama zatoka jest malutka. Można zjeść coś w jednej z knajpek oferujących świeże ryby i owoce morza (ceny dość wysokie)...


...albo wybrać się na spacer wokół zbocza. Dalej znajduje się miejsce, gdzie można się kąpać i popłynąć na niewielką skałę w pobliżu. Uwagę zwracają formacje skalne – czarne, czerwone, szare, niczym wielkie bryły pumeksu. 



Niestety powrót jest dużo mniej przyjemny, bo nie dość, że pod górę, to dodatkowo już w słońcu.

Wyjeżdżałam z Oii kiedy turyści zaczynali się dopiero gromadzić. I cieszę się, że miałam szansę zobaczyć jej poranne oblicze.

 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszystkie drogi prowadzą do Firy (Santorini cz. 5 - i ostatnia :-)

Z pisaniem o Firze jest pewien problem. Mianowicie pod względem turystycznym to taka większa, mniej skondensowana Oia. Białe domki na zboc...