Apulia 2019 - Lecce i barok, czyli co za dużo...


Gdybym musiała zrezygnować z któregoś punktu w apulijskim harmonogramie to padłoby na Lecce. Złożyło się na to kilka przyczyn. Nieprzyjemna, duszna pogoda. Stosunkowo długa jak na ten region Włoch podróż. Stopień zaniedbania – to miasto, gdzie najważniejsze atrakcje są odnowione, ale reszta niszczeje, a okolice poza turystycznym centrum (np. wokół dworca) są zwyczajnie brudne. Jednak najważniejszym czynnikiem byłoby poczucie przesytu.

Lecce określane jest jako „perła baroku” – jak najbardziej zasłużenie. Jednak jest to barok ciężki, bogaty, ozdobny… i monotonny. Pewne motywy, układy lub szczegóły powtarzają się tak często, że podobieństwa przesłaniają różnice. Oczywiście znawca by się z tym nie zgodził, ale przeciętny turysta po zwiedzeniu dwóch-trzech kościołów ma wrażenie artystycznego deja vu.



A oto sakralno-barokowy zawrót głowy a la Lecce, czyli cztery najważniejsze kościoły w mieście: katedra di Santa Maria Assunta, Basilica di Santa Croce, kościół di San Matteo i kościół di Santa Chiara.


..................................................................

 ................................................

...............................................



................................................
 Być może dobrym rozwiązaniem byłoby potraktowanie Lecce jako bazy wypadowej i ostrożniejsze dawkowanie jego uroków... Niestety nie dane mi było wypróbować tej opcji. 
A moje ulubione zdjęcia z tego miasta niewiele mają wspólnego z barokiem ;-)


Apulia na pół dnia część druga - Trani

  Spora część osób planujących zwiedzanie Apulii wybiera Bari na swoją bazę wypadową - i to bardzo rozsądny wybór. Miasto jest w miarę tanie, ma dobrą bazę noclegową i dość atrakcji, by turyści nie nudzili się wieczorami. A przede wszystkim jest świetnie skomunikowane z niemal całym regionem. Zatrzymując się w Bari można odwiedzić nie tylko "duże" atrakcje Apulii, ale i miejsca, o których w przewodnikach piszą "na pół dnia". Takie jak Polignano a Mare i Trani.


Trani
   Trani to niewielka miejscowość położona na północ od Bari, w podobnej odległości jak Polignano a Mare na południu. Dawno temu miasto było ważnym ośrodkiem handlowym, zamieszkiwanym przez przedstawicieli różnych narodowości i religii. Jego największą atrakcją jest wybudowana na nadbrzeżu XI-wieczna romańska katedra pod wezwaniem św. Mikołaja Pielgrzyma. To przykład tzw. podwójnego (w w tym przypadku nawet potrójnego ;-) kościoła: pod poziomem zero znajdują się jeszcze dwie obszerne krypty, urządzone jak samodzielne świątynie. Kiedy schodzi się na najniższy poziom za ścianą słychać szum rozbijających się o kamienie fal.



   Drugim sakralnym "must-see" jest dawny kościół (podobno) templariuszy, wybudowany około XII wieku. Świątynia, choć oficjalnie patronowali jej Wszyscy Święci, nosiła także miano "del Purgatorio" ("z czyśćca"). Było to prawdopodobnie miejsce, w którym krzyżowcy wyruszający z Trani do Ziemi Świętej otrzymywali błogosławieństwo. Powiązania budowli z templariuszami są dość niejasne i słabo potwierdzone, co nie przeszkadza w wykorzystywaniu tej legendy do promocji miasta.









Poza tymi dwoma obiektami Trani ma jeszcze całkiem sporo do zaoferowania. 
Więcej kościołów. 


Dawną dzielnicę żydowską i spacer wokół portu.
 Odpocząć można na jednym z miejskich placów.

...lub w znajdującym się po drugiej stronie zatoki portowej parku miejskim. Jego ogromną zaletą jest fakt, że wielu turystów ogranicza się do zwiedzania okolic katedry i nie zapuszcza w te okolice.
 Papużki jako apulijski odpowiednik gołębi ;-)
 Trani zrobiło na mnie o wiele lepsze wrażenie niż Polignano a Mare. Przede wszystkim po zwiedzeniu największej atrakcji nadal można miło spędzić tam czas. Nie bez znaczenia jest o wiele mniejsza liczba turystów ;-) Podsumowując - jeśli się śpieszymy to Trani będzie świetnym wyborem na pół dnia. Jeśli nie zależy nam na czasie - to na dłużej. Dobrym rozwiązaniem jest połączenie zwiedzania Trani z wycieczką do sąsiedniej Barletty. Miejscowości dzieli kilka minut jazdy pociągiem, więc można zobaczyć pierwszą, podjechać do drugiej i z niej wrócić do Bari. Też tak planowałam, niestety załamanie pogody wygrało...

Wszystkie drogi prowadzą do Firy (Santorini cz. 5 - i ostatnia :-)

Z pisaniem o Firze jest pewien problem. Mianowicie pod względem turystycznym to taka większa, mniej skondensowana Oia. Białe domki na zboc...